USA: wyprawa przez Dolinę Śmierci i mały skrawek Utah



Nowy dzień przywitał nas w malowniczej miejscowości Cedar City w stanie Utah, dookoła której rozpościerały się góry, parki i lasy narodowe. To w Utah mogliśmy doświadczyć jazdy bardzo długimi prostymi odcinkami, gdzie nie spotyka się długo żadnego innego pojazdu i można zobaczyć niczym nieograniczoną pustą przestrzeń z przyrodą samą w sobie, budzącą nasze kolejne zachwyty. Góry i formacje skalne, jakie mijaliśmy zmieniały się co kilkadziesiąt kilometrów: od wysokich brązowych pasm pokrytych roślinnością, przez ostre żółte skały, później pomarańczowe granie, pustkowia porośnięte Joshua Trees, aż do wielkich monumentalnych i samotnych skał stojących pośrodku niczego. Krajobrazy Utah zapierały dech w piersiach i szczerze mówiąc, przejazd tymi miejscami, od Bryce Kanion przez Cedar aż do Doliny Śmierci był krajobrazowo najpiękniejszy podczas całej naszej podróży. A już najbardziej zadziwia w tym rejonie Stanów wspomniana różnorodność krajobrazu...


Widoki bliżej Bryce

Utah zza szyby samochodu

Poranek, od którego zaczęłam tą rozprawę był mroźny, musieliśmy skrobać szyby w samochodzie, co jest warte zaznaczenia, ponieważ jeszcze tego samego dnia mieliśmy zwiedzić najgorętsze miejsce na tej planecie- słynną Dolinę Śmierci. Jak to możliwe, że miejsca te dzieli zaledwie 300 mil? Tak się składa, że Cedar leży jeszcze na Wyżynie Kolorado, blisko jej krawędzi, więc jadąc niedługo na zachód znajdziemy się coraz niżej- nasze hamulce bardzo cierpiały tego dnia, ponieważ zjazd z wyżyny zajął dobre kilka godzin, podczas których musieliśmy ciągle ich używać... U podnóża wyżyn krajobraz przechodzi w pustynny, mija się Vegas od północnej strony i jadąc nadal pustynią dociera się do osławionej Doliny Śmierci. My odwiedziliśmy to miejsce około 23 października, a temperatury wciąż przekraczały 35 stopni. Podczas pieszej wędrówki po miejscu położonym niżej, niż poziom morza (Badwater), było tak gorąco, że ciężko było to wytrzymać. Ale o tym za chwilę..


Wjeżdżamy do Doliny Śmierci

Przed wjazdem do Doliny Śmierci należy zaopatrzyć się w zgrzewkę wody, nakrycia głowy (jeśli chcemy spacerować, a naprawdę warto przystanąć w kilku najciekawszych punktach) oraz pełen bak paliwa. Co prawda gdzieś tam w dole znajdziemy jedną stację benzynową koło zabudowań, więc nie jest aż tak dramatycznie, ale ceny w tym miejscu są bardzo wysokie (prawie 2 razy drożej, niż na normalnych stacjach). Dolina Śmierci jest parkiem narodowym, więc wjazd do niej jest odpłatny, 25 USD za samochód lub jeśli posiada się Annual Pass, to jest respektowany i nie trzeba płacić dodatkowo (jak wspomniałam w innym poście, roczna karta kosztuje 80 USD i pokrywa wjazd do wszystkich parków narodowych USA). Przy wjeździe można pobrać bardzo przydatną mapkę, na której zaznaczono najciekawsze miejsca. My udaliśmy się na początek na punkt widokowy Dante's View, który znajduje się na pobliskich szczytach 1669 metrów nad poziomem morza (jest tam makieta podziwianego z góry terenu, parking i toalety). Widok jest rewelacyjny- można zobaczyć z innej perspektywy miejsca, w które zjeżdża się w późniejszym czasie, widać białe plamy w miejscu gdzie jest poziom poniżej morza i sól.


Oglądamy Dolinę Śmierci z Datne's View 

Po Dante's View udaliśmy się w dół doliny, gdzie po raz kolejny zaskoczyła nas różnorodność formacji skalnych, jakie można tam zobaczyć- dosłownie jedna koło drugiej, a jakby zupełnie z innej bajki. Po pierwsze naszym oczom ukazał się niesamowity Zabriskie Point, gdzie człowiek czuje się, jakby wylądował na księżycu (podobno kręcono tu niektóre sceny Gwiezdnych Wojen). Są to żółtawo-białe  pagórki wyglądające, jakby zaledwie chwilę temu płynęła po nich wulkaniczna lawa, pofalowane i kolorowe. Nie pamiętam szczegółów, ale zaraz obok wydobywało się boraks, który w poprzednich wiekach używany był w branży kosmetycznej do wyrobu płynów, szamponów, mydeł, środków czyszczących. Jego zastosowanie było tak szerokie, że stanowił bardzo cenny surowiec i przyczynił się do rozwoju przemysłu wydobywczego w dolinie. Później pojechaliśmy dalej, wzdłuż białej, zasolonej ziemi, którą widzieliśmy z góry, w samą gardziel doliny, gdzie naszym oczom ukazał się Badwater Basin, czyli punkt położony najniżej w USA (86 metrów p.p.m). Zostawiliśmy samochód na tutejszym parkingu i udaliśmy się na spacer, jak dziesiątki turystów z całego świata. Upał był niemiłosierny, nie umiałam wytrzymać bez nakrycia głowy... Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, rozpościerała się biała kryształowa tafla soli. Parowanie jest w tym miejscu tak duże, że praktycznie nie można zobaczyć wody, poza kilkoma słonymi kałużami. Ostrzeżenia przed przebywaniem w tym miejscu znajdziemy wszędzie, również w języku polskim, stąd również nazwa miejsca- Badwater, czyli zła, bo słona, nienadająca się do picia woda.


Zabriskie Point


Badwater Basin


Kawałek dalej poza główną drogą prowadzącą do Badwater znajduje się mała pętla wchodząca nieco głębiej pomiędzy skały, gdzie można podziwiać kilka ciekawych miejsc- między innymi tunel skalny stworzony przez naturę, czy Artist's Palette, czyli skały zabarwione niesamowicie, niczym paleta farb artysty, od seledynu, poprzez żółty, różowy, błękitny. Kolory te są następstwem procesu utleniania różnych pierwiastków. Kolejnym punktem na trasie były Mesquite Sand Dunes, czyli piękne żółte wydmy. Zadziwiające, ponieważ wydmy te pojawiają się dosłownie znikąd, zajmują jedynie mały kawałek i wyglądają, jakby je tam sztucznie usypano. Widzieliśmy zza szyby, że niektórzy próbowali na nich sandboardingu, czyli jazdy po piasku na desce, którego mieliśmy okazji doświadczyć kiedyś w Dubaju. Poza cudami przyrody można zobaczyć przepiękną willę w stylu hiszpańskim, gdzie na życzenie kapryśnej żony, jakiś bogaty facet postawił hacjendę w tak niedostępnym i trudnym do życia miejscu.


Zjazd z głównej trasy między kolorowe skały

Dolina Śmierci to nie tylko pustkowie o surowym klimacie- to miejsce fascynujące, z wieloma naturalnymi atrakcjami, które trzeba zobaczyć podczas wyprawy do Stanów, będące miejscem życia wielu ciekawych, pustynnych zwierząt. Naprawdę warto... A na koniec- skąd wzięła się nazwa? Dolina zawdzięcza ją dramatycznym wydarzeniom z XIX wieku, kiedy to pierwsi śmiałkowie poszukujący złota i chcący przedrzeć się do Kalifornii, zmęczeni trudnymi warunkami panującymi w ośnieżonych górach Sierra Nevada stwierdzili, że z wyżyn zejdą w doliny. Ironia losu, że zamiast znaleźć klimat łagodniejszy, wpadli wprost w rozżarzony kocioł, jakim była dolina z jej wysokimi temperaturami i brakiem wody. 49 traperów zginęło w tym miejscu, nadając mu tą charakterystyczną nazwę.

Kawałek "palety"





Komentarze