MAROKO: samodzielna wyprawa samochodem, praktyczne porady

Samodzielna wyprawa po Maroku jest nie lada wyzwaniem: niesamowicie zatłoczone ulice miast, kierowcy nieprzestrzegający żadnych zasad, samozwańczy parkingowi wyciągający od turysty ustalone przez siebie haracze i wysokie opłaty za autostrady to jedne z wielu "atrakcji"... 
Widoki zapierające dech w piersiach rekompensują przynajmniej częściowo wspomniane niedogodności.





Pisząc te słowa mam wciąż mieszane uczucia co do wyprawy, którą właśnie odbyliśmy. Na szczęście, z czasem blakną wspomnienia o nieprzyjemnych przeżyciach, a niechciane "przygody", które z początku przerażały, stają się kolejnymi wakacyjnymi legendami. W tym poście chciałabym opisać wrażenia z podróży po Maroku samochodem. Reklamy tanich lotów do Agadiru, czy Marrakeszu kuszą niesamowicie (obecnie można lecieć w dwie strony nawet  300 zł!), ale czy naprawdę warto rzucić się na głęboką wodę i objechać ten kraj samodzielnie? Do niedawna Maroko było destynacją wyjazdów spod szyldu "all inclusive", ewentualnie jeździło się na zorganizowane wycieczki objazdowe. W tym momencie można polecieć za niewielkie pieniądze samemu, ale poza tanim lotem, Maroko nie jest tanim kierunkiem. Ale wszystko po kolei....


Nasza trasa


Samochód wypożyczyliśmy od firmy polecanej przez forumowiczów zakręconych na punkcie Maroka i faktycznie był to strzał w dziesiątkę. Facet był uprzejmy, cena nie była wysoka, samochód mogliśmy odebrać w Agadirze, a zwrócić w Marrakeszu za dodatkową opłatą 50 EUR, nikt nie blokował nam karty, procedura była prosta i uczciwa. Jak się później okazało, była to jedna z nielicznych sytuacji, gdzie zapłaciliśmy tyle, na ile się umawialiśmy i nie zostaliśmy naciągnięci czy oszukani... Jeśli ktoś z czytelników będzie reflektował, to mogę podzielić się kontaktem do owej firmy. Samochód można prowadzić na podstawie polskiego prawa jazdy.


Gdzieś między Fes a Midelt...

Jakość dróg pozytywnie mnie zaskoczyła! Wszystkie drogi, jakimi jeździliśmy były zadziwiająco porządne, a przemierzyliśmy w 9 dni ponad 2 tys kilometrów, nie tylko między największymi miastami, ale również między mniejszymi miejscowościami blisko pustyni, czy w górach. Ilość stacji benzynowych też jest w porządku, poza terenami górskimi, czy przełęczami (np. koło Warzazat, Midelt)- warto zaopatrzyć się w większą ilość paliwa (cena paliwa w maju 2018 była niemal równa cenie polskiej). Stacje są nowoczesne, na każdej można napić się kawy czy herbaty, są toalety (w większości w stylu "na Małysza" i płatne kilka dirhamów). Pod tym względem podróż przebiegła w porządku. Sporym minusem są bardzo wysokie opłaty za drogi. Nie jestem zorientowana co do statusu marokańskich dróg, które z nich zaliczały się do autostrad, czy dróg krajowych, ale między większymi miastami standardem są bramki, na których pobierana jest wysoka opłata. Najwyższą zapłaciliśmy na trasie Agadir- Casablanca, a było to około 170 dirhamów za samochód osobowy (około 70-80 zł). Opłaty były pobierane naprawdę często i nie raz zastanawialiśmy się, jak drogie musi być podróżowanie po kraju dla jego mieszkańców, skoro zarabiają średnio mniej niż Polacy...

W poszukiwaniu wąwozu Todra- to chyba nie tu?? :)

Kolejnym minusem marokańskich dróg jest policja, która czai się dosłownie wszędzie. Barykady towarzyszyły nam na wjeździe do każdej większej, czy mniejszej miejscowości, bardzo często widzieliśmy patrole mierzące prędkość "suszarkami" oraz kontrolujące wszystkie przejeżdżające pojazdy. W większości sytuacji nawet nas nie zatrzymywano. I teraz uwaga.... Przejechanie w najmniejszym stopniu przez ciągłą linię- a nawet zbliżenie się do niej- jest dla marokańskiej policji niczym grzech śmiertelny! Jeśli tylko wypatrzą, że ktoś coś takiego zrobił albo wydawało im się, że zamierzał, to jest to gwarancja, że zostaniemy zatrzymani i obserwując sytuację na drodze odnieśliśmy wrażenie, że jest to główny powód zatrzymań. Znam nawet wartość takiego mandatu, ponieważ zdarzyło nam się go zapłacić.... 400 dirhamów, czyli niecałe 200 zł. Innym razem ostaliśmy zatrzymani za nieznacznie przekroczoną prędkość i w tym wypadku nie było oficjalnego mandatu, ale targowanie się z policją, niczym na bazarze w celu ustalenia opłaty odpowiadającej  obu stronom... Generalnie rzecz biorąc: łapią, chcą łapać i zarabiać na turystach... Trzeba mieć się na baczności, ale zdarza się, że kierowcy jadący z naprzeciwka migają porozumiewawczo światłami.



Wspaniałe widoki i kręte drogi w przełęczy Tizi n'Tichka, ponad 2000 metrów n.p.m.!


Dla mnie największym problemem jazdy po Maroku były zachowania kierowców- agresywne, nieostrożne, ryzykowne. Trzeba być wytrawnym i pewnym siebie kierowcą, jeśli chcemy jeździć po tym kraju i naprawdę łatwo o wypadek, a przynajmniej zadrapanie czy wgniecenie samochodu. Najgorsze dwa miejsca, których nie polecam nikomu zmotoryzowanemu to Casablanca i Marrakesz. W Casablance korki były niesamowite i zasadniczo poza wspaniałym (3. największym na świecie) meczetem nie ma tam nic do oglądania. Natomiast Marrakesz posiada najbardziej zatłoczoną medinę w Maroku, gdzie poza innymi samochodami wymijamy się z osłami, wozami, tysiącami motorynek, kramami, stoiskami- wszystko stoi na ulicach znacznie je zawężając i w pewnym momencie facet musiał przenieść swój kram z daktylami w inne miejsce, żebyśmy mogli przejechać. Naprawdę nie polecam wjazdu za kolejne czerwone mury... U nas skończyło się to niemal katastrofą i bijatyką, ponieważ zostaliśmy zmuszeni do zapłacenia haraczu za możliwość zawrócenia w jednej z ciasnych uliczek. Obłęd! Najlepiej zaparkować gdzieś za murami mediny i udać się do środka spacerem. Kolejne historie z Maroka niebawem.. 

Krótkie subiektywne podsumowanie praktycznych porad dla chcących zwiedzać Maroko samochodem:

  • ceny paliwa w maju 2018 praktycznie takie same, jak u nas;
  • wypożyczenie auta na 9 dni (oddawaliśmy w innym mieście, co jest droższą opcją): 255 Euro;
  • wysokie opłaty za drogi, w zależności od odcinka płaciliśmy od 8 zł do 80 zł;
  • średnio wysokie mandaty, ale za to wiele sposobności by je zapłacić... ;) ;
  • bardzo dobra jakość dróg;
  • ruch drogowy level hard szczególnie w miastach, brak kultury, agresja, niebezpieczne zachowania.. Poza miastami drogi były puste.



Komentarze

  1. cześć, mogłabyś podać namiary na wypożyczalnię samochodów?

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładne widoki i jestem przekonana, ze również chciałabym taką podróż odbyć. Wiadomo, ze przede wszystkim należy na początku wypożyczyć samochód z wypożyczalni. Jestem zdania, że także warto jest zapoznać się z tekstem https://kioskpolis.pl/co-sie-dzieje-w-przypadku-uszkodzenia-pozyczonego-samochodu/ co dzieje się w przypadku kiedy nasze pożyczone auto ulegnie uszkodzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja raczej się nie wyboeram w tamte strony chociaż bardzo lubię również jeździć samochodem. Muszę powiedzieć, że jak czytałam niedawno na stronie https://iursynow.pl/artykul/jak-przetrwac-zime/1115171 to jak najbardziej przetrwanie zimy samochodem bez udziału pomocy drogowej jest nie lada wyczynem.

    OdpowiedzUsuń
  6. To się nazywa wyprawa! Super, że podajesz tyle wskazówek jak wyjazd zaplanować. Na pewno nie jest łatwo ale na pewno warto bo przeżycia niezapomniane. A auto zawsze można przecież wypożyczyć jeśli się nie ma własnego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno wygodniej jest podróżować samochodem niż komunikacją publiczną dlatego też warto wynająć auto w trakcie wycieczki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz