Piękno Jamajki tkwi w przyrodzie: gęstej i soczyście zielonej dżungli, podlewanej często przez tropikalne ulewy, licznym rzekom, wspaniałym kaskadom wodospadów, źródłom i przepięknej linii brzegowej z białymi plażami o drobnym piasku lub ostrymi klifami wpadającymi prosto do Morza Karaibskiego. Najbardziej imponujące są wodospady.
Xaymaca - kraina drzewa i wody, tak Jamajkę nazwali pierwsi Indianie, którzy dotarli na wyspę swoimi kanoe z Ameryki Południowej. Byli to pierwsi ludzie, którzy postawili stopę na tej malowniczej, gęsto zalesionej wyspie poprzecinanej licznymi rzekami, źródłami i kaskadami wód (nazwa jednego z największych miast Ocho Rios również oddaje charakter Jamajki, oznacza Osiem Rzek, które przepływają w jego okolicy). To właśnie w rejonie Ocho Rios udaliśmy się na dwie wyprawy na wodospady: jedną komercyjną, przygotowaną pod turystów z USA i Kanady, drugą dziką, z dala od głównych dróg, nieco szaloną, w dżungli, z lokalnymi przewodnikami, pełną niesamowitych wrażeń. O tych dwóch wyprawach będzie poniższa opowieść.
Roślinność koło Dunn's River Falls |
Pierwszą, bardziej komercyjną przygodę przeżyliśmy na Dunn's River Falls, które są flagową atrakcją Jamajki i znajdują się na niemal każdej okładce przewodnika po wyspie. Są to wspaniałe, szerokie na kilkanaście metrów kaskady na rzece Dunn, które przypominają swoim wyglądem wydmy złożone z gładkich kamieni, po których spływa w dół woda. Po raz pierwszy zobaczyłam je właśnie na okładce przewodnika i zaciekawił mnie fakt, że po wodospadzie wspinali się ludzie -chcieliśmy zobaczyć to na żywo i spróbować takiej właśnie wspinaczki w wodzie. Wodospad znajduje się bardzo blisko centrum Ocho Rios (miasto jest świetną bazą wypadową do kilku atrakcji tej części kraju, gorąco polecam nocleg w tym miejscu), kilka kilometrów na zachód (kierunek Montego Bay)- dojechać można swoim samochodem (na miejscu jest darmowy parking) lub taksówką za kilka USD. Nie ma żadnego problemu z odnalezieniem tego miejsca, jest świetnie oznaczone. Z drogi krajowej zjeżdża się prosto pod główną bramę i kasy. Cały teren otoczony jest ogrodzeniem, po zapłaceniu 20 USD na osobę możemy do woli delektować się widokami pięknych drzew, pnączy, palm, olbrzymich kwiatów, których nazw nawet nie znamy. Na miejscu znajdują się wszelkie udogodnienia dla turystów: łazienki, przebieralnie, kawiarenki, ławeczki, szafki na ubrania i buty, sklepiki, bazar z pamiątkami. Wszystko jest bardzo komercyjne, ale nie mam tego nikomu za złe: Jamajczycy zarabiają jedynie na turystach i korzystają z tego, co najpiękniejsze w ich kraju.
Rozpoczynamy wspinaczkę |
Do wodospadu prowadzi drewniana ścieżka, z której wchodzi się do płytkiej wody. Polecam zabrać buty (materiałowe lub gumowe) do pływania, bo chociaż kamienie na Dunn's River Falls nie są ostre, boso nie idzie się komfortowo. Rzeczy można zostawić w szafce przed wejściem za kilka USD plus kaucja- cena rośnie w zależności od szafki (nasza średnia kosztowała w sumie 3 USD). Trasa pnie się kilkadziesiąt metrów do góry i nie jest wymagająca, mogą ją pokonać również rodziny z dziećmi. Widoki są przepiękne: wokół wodospadu rozciągają się liany, pnącza pooplatane wokół drzew i palm, woda jest kryształowa, w każdym miejscu widać dno. Jeżeli ktoś nie zdecyduje się na wejście do wody, to może przemieszczać się drewnianymi tarasami i schodkami ciągnącymi się w górę wzdłuż wodospadu. Przejście trasy, odpoczynek i zdjęcia zajmują około 1,5-2 godzin.
Przepiękne kaskady na rzece Dunn |
Po Dunn's River Falls czuliśmy lekki niedosyt, więc zdecydowaliśmy się wyruszyć na kolejną eskapadę około 20 km dalej na wschód do Irie Blue Hole. Wrażenia były zdecydowanie bardziej ekstremalne. Po wyjeździe z Ocho Rios zjechaliśmy z głównej drogi między domy na mniej uczęszczaną ulicę, którą jechaliśmy dobre kilka kilometrów. Krajobraz stał się o wiele bardziej wiejski, a teren nierówny: raz pięliśmy się w górę, żeby za chwilę zjeżdżać w dół. W końcu sama droga też zniknęła- asfalt zastąpiły kamienie, szuter i potężne dziury, na których drżeliśmy o wypożyczony samochód. Kiedy tak jechaliśmy i jechaliśmy, a warunki na drodze były coraz gorsze, zaczynaliśmy wątpić, czy dobrze zrobiliśmy udając się na tą wycieczkę. W końcu spora grupa osób zaczęła machać za nami i biec za samochodem. Dodam, ze grupa ciemnoskórych bosych facetów, którzy próbowali zatrzymać wóz. Wokół nie było nikogo innego, wokół zabite deskami chaty i las, zrobiło się nieco nieprzyjemnie, ale nie mieliśmy innego wyjścia, niż zatrzymać się i zapytać o drogę. Okazało się, że panowie chcą doprowadzić nas do wodospadu. Znaliśmy te numery już z Dominikany, gdzie cała wioska chce prowadzić cię w dane miejsce żądając za to później wszystkich twoich pieniędzy, więc podchodziliśmy do nich z rezerwą. Komiczna i dziwna była scena, kiedy to ruszyliśmy w końcu we wskazanym kierunku, a sztafeta bosych gości biegła równo z naszym samochodem- w końcu Jamajka ma wyśmienitych biegaczy! ;)
Ruszamy w górę Irie Blue Hole |
Kolejny przystanek miał miejsce na górze, do której doprowadzili nas nasi przewodnicy i gdzie stała kolejna horda Murzynów. Kazano nam wysiąść i zostawić samochód. Wokół nie było nikogo innego, żadnych turystów, żadnych białych, a co gorsza- w naszym samochodzie znajdował się cały nasz dobytek z paszportami włącznie, bo stamtąd mieliśmy udać się na nocleg do kolejnego miejsca. Obawialiśmy się bardzo, szczególnie o swoje dokumenty, więc postanowiliśmy zabrać je ze sobą, a resztę bagaży zostawić w aucie. Po krótkim spacerku naszym oczom ukazała się drewniana chatka, w której solidnych rozmiarów kobieta kasowała po 10 USD od osoby za wejście na teren wodospadów. Miejsce nie jest otoczone płotem, jest ogólnodostępne, ale lokalni raczej nie pozwolą nikomu przejść bez zapłaty...;) Z ekipy wyłoniło się trzech chłopaków, którzy zostali naszymi przewodnikami po dżungli. Dodam, że polecono nam zostawić wszystkie rzeczy, które mogłyby zostać zalane w małym drewnianym "kurniku" zamykanym na maleńką kłódkę, co wprawiło nas w konsternację i spowodowało kolejną burzliwą dyskusję, czy to rozsądne. W końcu nie mieliśmy wyjścia, jeśli chcieliśmy wejść na teren rzeki i kaskad, musieliśmy się dostosować.
Boję się zeskoczyć z jednej z platform |
Początkowa część spaceru przebiegała przez wzgórza z pojedynczymi chatkami, pośród plam, kur, zapomnianych ogródków, aż w końcu weszliśmy w las. Przewodnicy polecili nam zostawić adidasy na nogach, żeby nie pokaleczyć stóp na ostrych skałach, jakie wyścielały dno rzeki. Irie Blue Hole to kilka wodospadów na łączących się dwóch rzekach. Tym razem nic nie było komercyjne, ani pod wymuskanych turystów... ;) Wskoczyliśmy po pas w mętną wodę (nawet nie zastanawialiśmy się, co tam może pływać i co mogłoby nas ugryźć! Dopiero w domu naszły mnie myśli typu "pijawki", "insekty", "wodne węże"...). Trasa przebiegała do góry rzeką i wodospadami, raz mniejszymi, raz większymi, na które wdrapywaliśmy się przy pomocy naszych przewodników i lin. Stawialiśmy kroki w miejscach, jakie nam wskazywali. Kiedy dotarliśmy na samą górę dopiero zaczęła się zabawa! Zeskakiwaliśmy z kolejnych stopni w dół w rzekę, w niektórych miejscach zbudowane były drewniane tarasy, wieże, skocznie. Zabawa była wyśmienita! Co prawda mam lęk wysokości, ale odważyłam się skakać! Niekiedy po prostu nie było innego wyjścia, trzeba było skoczyć, żeby zejść. ;) W niektórych miejscach, gdzie strumień był wartki, jeden z przewodników siadał na górze skały i zatrzymywał wodę, żeby umożliwić nam zejście. Bawiliśmy się wspaniale! Po dwóch godzinach szaleństwa w wodzie byliśmy naprawdę zmęczeni, wręcz padnięci, ale strasznie zadowoleni. Ku naszej radości zamknięte w drewnianej budce dokumenty i inne rzeczy były na swoim miejscu, a samochód miał swojego stróża, który poprosił o dolara za fatygę. Przewodnicy porobili sobie z nami całą serię świetnych zdjęć na pamiątkę. Co za rewelacyjny dzień... Polecam każdemu! Szkoda, że zdjęcia nie oddają całego szaleństwa, ale tylko do pewnego momentu koło wody ciągnęły się drewniane pomosty, z których nasza znajoma mogła nas fotografować, do wyższych partii nie było dostępu.
Przygoda się zaczyna! |
Skoki w jednej z kaskad |
WODOSPADY- KRÓTKIE PODSUMOWANIE:
CENY:
-Wejściówka na Dunn's River Falls 20 USD
-Wejściówka na Irie Blue Hole 10 USD plus 10 USD od przewodnika (na 6 osób ich dzieliliśmy) i 1 USD za parking
WARTO ZWRÓCIĆ UWAGĘ:
-buty do pływania to podstawa, bez nich trzeba wchodzić w rzekę w adidasach, które się niszczą
-warto mieć wodoodporny aparat albo folię zabezpieczającą lub plecak wodoodporny
Ja bardzo lubię podróżować i na liście mam też właśnie Jamajkę. Chcę polecieć tam na przełomie stycznia i lutego. Na http://wyspykaraibskie.pl/ czytałem o Jamajce i wezmę kilka porad od Ciebie. Na pewno wodospady będą na liście do zwiedzenia.
OdpowiedzUsuń