KAMBODŻA: odpoczynek na wybrzeżu w Sihanoukville

Mam mieszane uczucia co do Sihanoukville... Jeżeli ktoś jest po raz pierwszy w Azji, to zdecyodowanie nie polecam plażowania w tym miejscu, lepiej polecieć do sąsiedniej Tajlandii albo chociaż Wietnamu. Plaże są zaśmiecone, woda mętna. 
Za to jedzenie fantastyczne... 
Jechać, czy nie jechać?



Sihanoukville to około 90-tysięczne miasto na południu Kambodży. Pierwotna nazwa brzmiała Kompong Som (używana również dzisiaj, zamiennie), ale khmerowie chcieli uczcić jednego ze swoich monarchów, Norodoma Sihanouka i przechrzcili portową miejscowość. Na wybrzeże nie jest łatwo dostać się ze Siem Reap, z którego rusza większość turystów (zob. poprzedni post Kambodża: z północy na południe), więc jeśli ktoś jest jedynie w Siem i chciałby specjalnie pojechać do Sihanoukville, to nie polecam, ponieważ nie jest to warte sił i środków, jakie trzeba wyłożyć na podróż. Sprawa wygląda nieco lepiej, jeśli startuje się z Phnom Penh. Taksówka ze stolicy na plażę to koszt wartości 50 USD, a droga jest asfaltowa, co stanowi w Kambodży nie lada luksus.


Plaże Sihanoukville

Jadąc do Sihanoukville sprawdzaliśmy top 10 rzeczy, które trzeba zobaczyć lub zwiedzić w tej okolicy i niestety, ale ta lista nie wyglądała imponująco... Znajduje się tu kilka plaż, o których napiszę za moment, jedną z atrakcji jest Snake House oraz rondo w centrum z posągami lwów, które mają tak głupie miny, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. I to byłoby wszystko, jeśli chodzi o zwiedzanie. Z oferowanych w tej okolicy wycieczek znajdziemy jedynie rejsy po tej stronie Zatoki Tajskiej oraz znany nam z Filipin island hopping. Zdecydowalibyśmy się na to ostatnie, gdyby nie stan wody (Mętna, brudna... Zupełne przeciwieństwo Filipin!) i nieciekawa linia brzegowa. Nie ukrywajmy: Kambodża ma pecha i jej wybrzeże nie wygląda egzotycznie. Nie ma tu palm i bujnej roślinności, plaże nie są zbyt szerokie (kilkanaście metrów), teren nie jest ciekawie ukształtowany, a co gorsza, mieszkańcy nie dbają o czystość, wręcz przeciwnie, na plażach walają się tony śmieci. To nie jest wybrzeże, które zachwyciłoby jakiegokolwiek turystę. Mam wrażenie, że potrzeba zmiany myślenia (zupełnie, jak w Polsce po transformacji...)...


Główna atrakcja Sihanoukville ;)
Śmieci przy Ochheuteal Beach

Zaplanowaliśmy 4 noclegi w Sihanoukville i po pierwszym dniu zastanawialiśmy się, co tak naprawdę będziemy tam tak długo robić, ponieważ pierwsze wrażenia były fatalne. Zacznijmy od początku! Mieliśmy zabukowane noclegi w dwóch hotelach blisko plaży, oba spełniały standardy, jakie znamy z reszty świata, pod tym względem wszystko było w porządku. Oba z fajnymi basenami z lodowatą wodą ;) Jeśli chodzi o bankomaty, to jest ich wiele, nie ma problemu z wybraniem pieniędzy przy użyciu polskich kart (opłata za wybranie kasy wynosi w każdym 4 USD). Zaznaczę jeszcze raz to, o czym pisałam w poście o Angkorze- nie ma sensu wymieniać pieniędzy na riele, bo dolary są obowiązującą walutą w Kambodży (w teorii nie, ale w praktyce tak) i ceny wszędzie są podawane w USD, nawet w sklepach i bazarach dla lokalsów. Głowne zejście na plażę woła o pomstę do nieba: jest to rozwalający się betonowy pomost z wyłażącymi wszędzie prętami i ziejącymi dziurami, przy którym stacjonują wszelkiego rodzaju taryfy: od tuk-tuków, przez śmiesznie przerobione na powozy auta, aż po suvy. Po tym szkaradnym widoku zaczyna się cała aleja pubów i restauracji (de facto każde miejsce spełnia wszystkie role), które oferują świeżo złowione ryby i owoce morza, piwo i imprezy (byliśmy zasypywani ulotkami reklamującymi rodzaj imprezy, jaka się tego wieczoru odbędzie). Plaża, o której piszę, to Serendipity i Ochheuteal, główna plaża miasta. Poza nią jest kilka innych -mieliśmy okazję spędzić drugi dzień na Sokha Beach i była o wiele czystsza: woda mniej mętna, śmieci tylko trochę...


Standardowe koszyczki do siedzenia na Serendipity Beach 


Wewnętrzny basen w naszym hotelu

Idziemy pieszo na Sokha Beach

Nieciekawe widoki przy plaży

Koniec z przykrymi tematami, teraz pora na coś zdecydowanie przyjemniejszego, czyli jedzenie. Sihanoukville zapunktowało niesamowicie tym, co i jak można tam zjeść. Przede wszystkim, w restauracjach i pubach serwowane są świeże ryby i owoce morza w bardzo niskich cenach. Istnieje stałe menu, ale najlepiej samemu zerknąć do wystawionych przy deptaku chłodziarek i zapytać o ryby, które zostały ledwo złowione. Za 2-5 USD można zjeść fenomenalne ryby (cena obejmuje dodatki: surówki i opiekane ziemniaczki). Po raz pierwszy skosztowaliśmy płaskiego pomfreta (5 USD, ale porcja na dwie osoby), który okazał się delikatny i pyszny. Poza nim jedliśmy snappery, które są jedną z najbardziej popularnych ryb tego regionu (2,5-3 USD), barakudy (3-4 USD), przegrzebki (2-3 USD). Wszystko było wspaniałe, kruche... Dania podawane przy plaży są przygotowywane na grillu, więc pozbawione tłuszczu. Z innych ciekawych doświadczeń kulinarnych, skusiliśmy się na langustynki (reklamowali, że są świetne do piwa) noszone przez kobiety w sporych koszach. Nie wiedzieliśmy za bardzo, jak się za nie zabrać, więc poprosiliśmy o demonstrację. Bardzo miła pani wyłamała dla nas kawałek pancerza z grzbietu langustynki, wtarła w mięso słynny kampocki pieprz (coś wspaniałego, ma ziołowy smak, który utrzymuje się w ustach na długo po jedzeniu. Pieprz ten, uprawiany w prowincji Kampot jest jednym z dóbr narodowych Kambodży.) i na koniec pokropiła ją sokiem z limonki. Smakowało znakomicie! Koszt: 2 USD za 5 sztuk. Do tego piwo Angkor, bajka (50 centów za lane).


Wystawa

Silver pomfret

Przeurocza pani od langustynek


Langustynki z piwem Angkor

Atrakcją, która była całkiem przyjemna była wizyta w Snake House. Koszt tuk-tuka z centrum Sihanoukville to około 3 USD (trzeba się ostro targować, bo zaczynają od śmiesznie wysokich cen), ponieważ Snake House jest oddalony o kilka kilometrów. Wejście kosztowało nas kolejne 3 USD od osoby (w cenie biletu jest napój). Jest to mini zoo, ferma krokodyli i restauracja, gdzie można zjeść posiłek w towarzystwie zwierząt. Największe wrażenie zrobił na nas stolik, który znajdował się dwa metry od sadzawki, w której leżał przywiązany łąńcuchem krokodyl. Prawdziwy hard-core! Osobiście nie chciałabym jeść obok niego! Resztę jego rodzinki można podziwiać z alejek i mostów, pod którymi przepływa rzeczka, przy której odpoczywają. Poza krokodylami, w Snake House mieszkają papugi, inne kolorowe ptaki, ryby, dwa gibony, które wyglądają na bardzo smutne (nic dziwnego, skoro mają takich sąsiadów!) i oczywiście węże.


Najważniejsi mieszkańcy Snake House


Jeden z żyjących w Snake House gibonów


Ryba bez oka

Ara

Sihanoukville -krótkie, subiektywne podsumowanie:


Czas potrzebny na zwiedzenie Sihanoukville: 2 dni
Ceny:
-obiad ze świeżą rybą z dodatkami 2-5 USD
-Angkor draft 0,50 USD
-nocleg -hotel o wyższym standardzie 50 USD za pokój, ceny tańszych noclegów od kilkunastu USD
-wejście do Snake House 3 USD
-shake ze świeżych owoców 1-1,5 USD
-langustynki 2 USD za 5 sztuk
-transport z Phnom Penh 50 USD za taksówkę
Na co warto zwrócić uwagę:
-Kambodża to konserwatywny kraj (kobiety nie kąpią się w strojach kąpielowych, ale ubierają na nie koszulki i często długie spodnie), ale nie wymaga się tego samego od turystów, można czuć się bardzo swobodnie, wszyscy są przyjaźnie nastawieni
-w Sihanoukville naprawdę nie ma wiele do zobaczenia -jeżeli nie chce się po prostu odpoczywać, to nie ma tu sensu przyjeżdżać
-co wieczór na plaży Serendipity odpalane są dziesiątki petard, niebo rozbłyska kolorami -taka lokalna tradycja :P 

Komentarze