Kambodża -bardzo biedny, nękany przez stulecia przez najeźdzców kraj, zmagający się z wieloma poważnymi problemami, krwawą historią, ma coś tak niesamowitego, czego zazdroszczą jej wszyscy sąsiedzi i nie tylko. Mowa o Angkorze, dawnym imperium, które czasy swojej świetności przeżywało w okolicy europejskiego średniowiecza.
Zwiedzanie Angkoru było pierwszym i najważniejszym punktem naszej wyprawy do Kambodży. Przylecieliśmy tu z Manili po tygodniowym wypoczynku na Filipinach i całe szczęście, że zebraliśmy siły, bo zwiedzanie Angkor jest wyjątkowo męczące ;) Angkor jest położone na północy kraju, na północ od centrum miasta Siem Reap i jest prawdziwą turystyczną mekką. Dostanie się tu ułatwia obecność lotniska międzynarodowego, na które można dolecieć ze wszystkich sąsiadujących z Kambodżą krajów, bez konieczności zahaczania o stolicę, Phnom Penh (my przylecieliśmy z Manili Air Asia za niecałe 400 zł). Ci, których nie kręcą ekstremalne warunki na drogach, wszechobecna bieda i brud, polecam przybycie do Kambodży jedynie do Siem Reap i wylot z tego samego miejsca bez zapuszczania się w głąb kraju. W porównaniu do reszty, ten rejon jest najbardziej znośny dla turystów.
|
Recepcja naszego hotelu i meble w stylu khmerskim |
|
Mapa imperium Angkor |
Do Angkor warto wyruszyć jak najprędzej z rana. Nie tylko na rosnącą z każdą godziną liczbą krążacych po kompleksie turystów, ale również z racji piekącego coraz bardziej słońca. W grudniu temperatura w głębi Kambodży wynosiła koło 40 stopni w cieniu. My wybraliśmy się na spokojnie po śniadaniu, czyli po 9 rano. Czytaliśmy o tym, jak piękne są wschody i zachody słońca w Angkorze, ale nie chicieliśmy się przymuszać do tak wczesnego wstawania. Do bramy głównej jedzie się około 20 minut z centrum Siem Reap. Szczerze polecamy wynajęcie na cały dzień tuk-tuka z kierowcą (koszt to 20 USD, na 4 osoby to niewiele). Widzieliśmy masę turystów przemierzających Siem i Angkor na rowerach, ale po pierwsze temperatury i słońce są zabójcze, po drugie dystanse między poszczególnymi świątyniami są naprawdę spore. Całość obejmuje 162 hektary i jest największym kompleksem świątynnym świata! Powrót do naszej karocy po przemierzeniu każdej kolejnej świątyni był zbawienny. Poza tym, khmerowie wiedzą, ile czasu jest potrzebne na zwiedzenie każdego obiektu i potrafią doradzić, które świątynie warto zwiedzić. Jest tego tak dużo, że nie da się zobaczyć wszystkiego. Proponowane są po pierwsze świątynie z głównego kanonu.
|
Angkor Wat o poranku |
|
Zwiedzać można na słoniu |
|
Głowne wejście do Angkor Wat |
Bilety do Angkor sprzedawane są z uzwględnieniem liczby dni, jakie chcemy spędzić w kompleksie i tak mamy do wyboru bilety 1,3 i 7-dniowe (hard core..) w cenie 20, 40 i 60 USD. Po zakupie biletu przy kasie robione jest zdjęcie, które nadrukowane jest na bilecie -fajny bajer i przyjemna pamiątka. Dodatkowym kosztem może być słoń, jeśli chce się oglądać Angkor z jego grzbietu (również 20 USD). Możemy wyjdziemy na ignorantów, ale zdecydowaliśmy się na bilet jednodniowy i z perspektywy czasu widzimy, że dobrze zrobiliśmy. W ciągu 8 godzin daliśmy radę zwiedzić 7 świątyni i zjeść obiad w khmerskiej wiosce pośrodku. Zmęczenie naprawdę dawało się we znaki, a poza tym... Szczerze mówiąc oglądając kolejny obiekt w tym samym stylu ma się dość. Zachwyt, jaki czuje się od samego początku trwa przez cały czas - a ile czasu można wytrzymać w aż tak wielkim uniesieniu? :)
|
Bardzo zmęczona wycieczka :) |
|
Jedna ze świątyni -było ich tak wiele, że nazwy tej nie pamiętam :) |
Jeżeli miałabym podsumować zwiedzanie Angkor jednym zdaniem, powiedziałabym, że było to coś najpiękniejszego i najbardziej imponującego ze wszystkich rzeczy, jakie w życiu zwiedzaliśmy. Naprawdę bajkowe widoki. Od początku... Nasz kierowca, Mr. Sok zaczął z grubej rury, czyli podwiózł nas pod bramę wejściową największej i najbardziej okazałej świątyni Angkor Wat, od której kompleks bierze swą nazwę (angkor oznacza miasto, wat to świątynia). Jest to obiekt sakralno-pałacowy zbudowany w XII wieku ku czci hinduskiego boga Wisznu o powierzchni ponad 2 km kwadratowych! Khmerowie wyznający wcześniej animizm szybko przejęli wpływy hinduskie i asymilowali nową religię, która kojarzyła im się z wyższą kulturą i postępem cywilizacyjnym. Cały Angkor pokryty jest płaskorzeźbami nawiązującymi do hinduskiej i buddyjskiej mitologii (przykładowo wszystkie poręcze to kilkugłowe węże, tzw. nagowie), a także do khmerskiej historii (całe ściany przedstawiające sceny bitewne lub tańczące apsary). Imperium przechodziło stopniowo od hinduizmu do buddyzmu, co widać po kolejnych świątyniach budowanych przez kolejnych władców. Każdy z nich miał ambicję dołożenia czegoś od siebie i dobudowania kolejnej części ku czci swoich przodków i swojej ( w sumie było ich 27, jest to jedna dynastia- angkorska, do której przynależność deklaruje także dzisiejszy król). Podobno w czasach swojej świetności Angkor pokryty był złotą, białą i czerwoną farbą.... Wyobrażam sobie, jak wspaniale musiało to wyglądać! Dzisiaj jedynymi mieszkańcami Angkor są mapły, które grasują po świątynnych murach, karmione obficie przez turystów. Dodatkowa atrakcja :)
|
Jedna z flanek Angkor Wat |
|
Zdobienia na ścianach Angkor Wat -postacie świętych tancerek apsar |
|
Mieszkanka Angkor Wat |
Kolejnym kompleksem, do którego zawiózł nas nasz kierowca było Angor Thom zajmujące 9 km kwadratowych i które było ostatnią stolicą imperium khmerskiego przez przeniesieniem jej do Phnom Penh. Już sam wjazd stanowi nie lada atrakcję -Angkor Thom jest otoczone murem, w którym znajdują się bramy skierowane na każdą ze stron świata. Wejść strzegą nagowie, na których zasiadają figury wojowników. Nad bramami usytuowane są głowy władcy/Buddy z uśmiechniętym obliczem. Główny punkt stanowi świątynia Bayon. Przyznaję, że to moja ulubiona ze wszystkich świątyni. Charakterystyczną rzeczą są wizerunki
Dżajawarmana VII stylizowane na oblicza Buddy, za którego wcielenie władca się uważał. Świątynia jest symbolem świętej khmerskiej góry, którą zamieszkiwać mieli bogowie. Jej nieco chaotyczny styl, z dziesiątkami wież i niezliczonymi obliczami władcy jest bardzo intrygujący (nawet nieco romantyczny!).
|
Mapka Angkor Thom |
|
Angkor Thom -jedna z bram wjazdowych |
|
Świątynia Bayon |
|
Wnętrze Bayon |
Poza Bayonem, w Angkor Thom zobaczyliśmy liczne mniejsze budynki sakralne, wieże, place... Kiedyś, pomiędzy tymi budowlami mieściły się domy, targowiska i inne budynki, w których mieszkali zwykli ludzie -do dzisiaj przetrwały jedynie budowle sakralne i państwowe. Imperium khmerskie opływało w tych czasach w bogactwa, czytaliśmy o rozmachu, z jakim budowali kolejni władcy, wygodnym życiu, jakie wiedli nawet zwykli mieszkańcy miasta. Szkoda, że najazdy Syjamczyków i Wietnamczyków ukróciły ten piękny okres w historii Kambodży.
|
Jeden z mniejszych budynków sakralnych Angkor Thom |
|
Angkor Thom |
Poza dwoma największymi kompleksami, zobaczyliśmy kilka mniejszych, równie pięknych obiektów. Najciekawszym z nich jest świątynia nazywana w skrócie Tomb Raider, ponieważ to tam nakręcono film z Angeliną Jolie. W rzeczywistości świątynia ta nosi nazwę Ta Prohm, została zbudowana na przełomie XII i XIII wieku i miała pełnić funkcję ośrodka buddyzmu mahajana oraz uniwersytetu. Jest wyjątkowa nie tylko ze względu na film, ale na drzewa, które w nią wrosły -są olbrzymie i swoimi korzeniami dosłownie pożerają mury świątynne. To niesamowite, jak natura upomina się o swoje i cierpliwie, po kawałku opanowuje to miejsce. Ta Prohm to bardzo malownicze miejsce, w którym można się zgubić. Mury, liczne dziedzińce, rozsypujące się budynki stanowią prawdziwy labirynt, w którym krążyliśmy przez dłuższy czas.
|
Wejście do Ta Prohm |
|
Korzenie dyniowca porastające Ta Prohm |
W Angkorze zobaczyliśmy również kilka innych światyni, których nazw niestety nie pamiętam. Wszystkie budowane były w podobnym, imponującym stylu. Po męczącym zwiedzaniu zjedliśmy obiad w stylu khmerskim w tzw. khmerskiej wiosce (głównie owoce morza i ryby na solidnie doprawionych warzywach z ryżem). Na terenie całego Angkor jest wiele knajpek, barów i restauracji, w których można zjeść. Jest też sporo bazarków i kramów z tanimi pamiątkami i owocami (np. pięknie powycinany ananas na patyku).
|
Wszechobecne postacie nagów |
Angkor- krótkie, subiektywne podsumowanie:
Czas potrzebny na zwiedzenie Angkoru: zależy, ile jesteśmy w stanie wytrzymać :) dla amatorów 1-2 dni wystarcza aż nadto; bilety tak jak wspomniałam, kupuje się na 1,3 lub 7 dni
Ceny:
-wejściówki od 20 USD (1 dzień)
-tuk-tuk z kierowcą na cały dzień 15-20 USD, podwózka i odwóz do Siem Reap w cenie
-obiad w khmerskiej wiosce ok. 25-35 zł
-zwiedzanie na grzbiecie słonia 20 USD
-koszulka na pamiątkę 2-3 USD
-malunki na papierze ryżowym od 1,5 USD
Na co warto zwrócić uwagę:
-nie ma potrzeby wymieniania pieniędzy na lokalną walutę- w Kambodży wszędzie ceny są podawane zarówno w rielach, jak i w dolarach amerykańskich, mają stały przelicznik
-warto przyjechać do Angkor wczesnym rankiem, kiedy temperatury są bardziej znośne, a słońce nie praży
-koniecznie trzeba mieć coś na głowę i krem z filtrem
Komentarze
Prześlij komentarz