KARLSKRONA: Cóż, że ze Szwecji?

Karlskrona, czyli Korona Karola to malownicze miasteczko położone na południu Szwecji, które od Trójmiasta dzieli zaledwie 270 km zimnych wód Bałtyku. Kiedy jakiś czas temu pojawiły się niedrogie oferty krótkich wycieczek promem w to miejsce, stwierdziliśmy że to dobry pomysł na weekendowy wypad. Szczególnie, że nigdy wcześniej nie byliśmy w Szwecji.



Przeglądając oferty jednej z firm przewożącej pasażerów promami do Szwecji uderzyło mnie, jak tanio można spędzić weekend wybierając destynację, która jest w sumie droga dla przeciętnego Polaka. Wycieczki i trasy były różne, ale my zdecydowaliśmy się na wersję minimalistyczną, która pozwoliła nam na zaoszczędzenie czasu (nie mieliśmy już praktycznie wolnego urlopu) i pieniędzy. Za niecałe 200 zł mieliśmy zapewniony transport tam i z powrotem z noclegiem w kajucie, więc omijał nas spory wydatek na miejscu. Do tego całonocna impreza w klubie na promie...  Zwiedzanie trzeba było zorganizować sobie samemu, co bardzo nam pasowało, bo wolimy samodzielne podróżowanie. Całość brzmiała bardzo atrakcyjnie i takie też było, gdyby nie jeden mały szkopuł, ale o tym za moment.

Szwedzkie bliźniaki

Zwykle nie podróżujemy drogą morską, więc sam prom był dla nas nie lada atrakcją. Byliśmy zaskoczeni pozytywnie warunkami w kajucie i w ogóle na pokładzie. Sklepiki, puby, restauracje i klub nie pozwoliły się nudzić. Impreza trwała całą noc, a większość pasażerów szalała, jakby był co najmniej Sylwester! Około 5 rano obudziły nas dźwięki "What a wonderful world" i ciepły głos kapitana, a niecałą godzinę później dobiliśmy do brzegów Szwecji.

Szwedzka egzotyka, w tle nasz prom

Pierwsze wrażenie: lodówka. Podczas, gdy w Polsce mieliśmy kilkanaście stopni na plusie, temperatura w Karlskronie sięgała około pięciu... Wycieczkę odbyliśmy w połowie listopada i to jest pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę: lepiej wybrać się późnią wiosną, bądź latem, bo spacerowanie w takiej temperaturze nie należy do przyjemnych. Za to Szwedzi już od pierwszych chwil pokazali swoją klasę. Niedaleko portu wsiada się do autobusów transportujących ludzi do centrum, ale niestety (później okazało się, że tak naprawdę stety) znaleźliśmy się w grupie osób, dla której zabrakło miejsca. Kierowca był tak przejęty sytuacją, że w 15 min zorganizowano dla nas kolejny, nadprogramowy bus, za który nie musieliśmy płacić z racji zamarzania na przystanku. Myślę, że u nas nikt by się tym nie przejmował.

Standardowy widok
Sielanka u wybrzeży miasta

Karlskrona to malownicze miasteczko z typowo skandynawską zabudową. Wzdłuż cichych uliczek stoją niewielkie drewniane, kolorowe domki, które miałam okazję oglądać już wcześniej w Finlandii. Poza tym na wysepkach okalających port znajdują się fortyfikacje pamiętające XVII wiek (miasto zostało założone w 1680 roku), dzięki którym Korona Karola nie została nigdy zdobyta. W centrum znajduje się kilka atrakcji turystycznych, między innymi: największy drewniany kościół w Szwecji wybudowany w momencie założenia miasta  (szw. Amiralitetskyrkan), Nabrzeże Królewskie z Bastionem Aurora, gdzie do dziś przypływają szwedzcy królowie, Wielki Rynek z pomnikiem Karola XI- założyciela miasta, Dzwonnica Admiralicji... Przyznam, że już samo przechadzanie się po cichych, kolorowych, czystych uliczkach sprawia wiele przyjemności. Przy morzu jest też wiele miejsc, gdzie można odpocząć na łonie natury, obserwując ptaki żyjące na przybrzeżnych wysepkach.

Wielki rynek i jego kościoły
Odległości z Nabrzeża Królewskiego

Jedna z dziesiątek spokojnych ulic Karlskrony

Największą atrakcją miasta jest MarinMuseum, w którym spędziliśmy masę czasu ze względu na niską temperaturę panującą na zewnątrz. Charakter tego obiektu świadczy o silnym związku miasta z morzem -byciem portem, miejscem ważnym dla marynarki wojennej, obronnością. Zwiedzaliśmy rzetelnie, jak nigdy!  Mieliśmy szczęście, bo w dniu, w którym byliśmy wejście było z niewiadomej nam przyczyny darmowe (zwykle kosztuje 130 koron). Wielkim plusem MarinMuseum jest to, że wiele eksponatów jest interaktywnych, dzięki czemu zwiedzanie jest ciekawe. Jesteśmy w tej materii laikami, ale i nas udało się zainteresować. Mnie osobiście najbardziej podobało się zwiedzanie łodzi podwodnej i zabawa na elementach imitujących warunki panujące na dawnych okrętach.

Zabawa w MarinMuseum
Eksponaty MarinMuseum

Podsumowując, do Karlskrony warto się wybrać, bo można zobaczyć kawałek państwa, z którymi losy Rzeczpospolitej były przez jakiś czas silnie związane, a które tak mało znamy. Miasteczko jest Szwecją w pigułce, odkrywającą silny związek Szwecji z Bałtykiem, spokojną naturę, szacunek dla tradycji i przyrody, a jednocześnie zamiłowanie do nowoczesności i ekologii. Dla samej Karlskrony jeden dzień zupełnie wystarcza, ale wyjeżdżając czułam żal, że zobaczyliśmy tak mało.

Karlskrona -krótkie subiektywne podsumowanie:

Ceny: 
-transport promem z Polski -ok 200 zł
-dojazd z promu do centrum miasta -20 koron
-na miejscu -co tu dużo mówić- dość drogo (zwykły obiad w barze, nie restauracji ok. 40-50 zł).
Na co zwrócić uwagę:
-kiedy jedziemy- zdecydowanie warto wybrać się latem, żeby móc spokojnie zwiedzać
Czas potrzebny na zwiedzenie miasta: 1 wystarczy

Komentarze