STAMBUŁ: Weselnie w Stambule

Miliony ludzi przemieszczających się stale między dwoma kontynentami są jak krew krążąca szybkim tempem po wielkim organizmie: wszędzie tłum, korek, słodki zaduch, ruch. Kultura i styl mieszkańców tej metropolii są zlepkiem elementów typowych dla wschodu, jak i zachodu.
Obłędnie słodkie desery świetnie współgrają z podawaną wszędzie herbatą... Życie, kultura, stroje, kuchnia... wszystko na pograniczu dwóch światów.
Czy mogliśmy odmówić przyjazdu na wesele naszych przyjaciół? Musieliśmy to zobaczyć!



Wyprawa na wesele była drugą, jaką odbyliśmy w tym kierunku. Ostatnio odwiedziliśmy Stambuł dokładnie pięć lat temu i mieliśmy wtedy okazję zwiedzić większość tutejszych zabytków, muzeów i atrakcji. Tym razem nie jechaliśmy jako turyści, ale jako goście weselni mający wziąć udział w wielkim i bardzo ciekawym dla nas wydarzeniu. Dlatego też nie chciałabym skupiać się na kolejnych wartych zobaczenia miejscach, ale na ludziach, zwyczajach i tradycji. Być może znajdę kiedyś chwilę czasu i odświeżę w pamięci nasze pierwsze kroki ulicami Stambułu. Zaskoczyło mnie jedno- kiedyś wydawało mi się, że miasto jest przytłaczające i nie do ogarnięcia, dzisiaj czułam się tam bardzo swojsko i swobodnie. Z przyjemnością spacerowaliśmy odwiedzonymi już wcześniej zaułkami Grand Bazaru (obowiązkowe zakupy: turecka kawa i zaklejające buzię słodycze), parku pod pałacem Topkapi, czy nabrzeżem obok zapierającego dech w piersiach Dolmabahce (codziennie poranny jogging pod jego murami- coś niesamowitego!). Ale do rzeczy- wesele!

Pod Hagia Sophia

Słodycze i przyprawy na Grand Bazarze

Tugba i Emre brali ślub cywilny z racji konfliktu wyznaniowego, więc ich ceremonia nie była typową dla mieszkańców Stambułu, wśród których dominuje islam, ale wiele elementów ślubu i wesela było oczywiście tradycyjnych. Cieszyłam się, że dogadali się i postawili na neutralność, nie narzucając żadnej ze stron jednej (i ktoś mógłby dodać "jedynej słusznej" ;)) opcji. Już samo dotarcie na ceremonię zaślubin było dla nas nie lada wyzwaniem! Postanowiliśmy wynająć apartament po stronie europejskiej Stambułu, gdzie mieści się większość atrakcji turystycznych, a impreza odbywała się w Azji, wiele kilometrów od nas. Okazało się, że najszybszą opcją przedostania się na azjatycką stronę w ciągu dnia była łódź odpływająca z przystani ok. 2 km od nas. Spacer w strojach weselnych, z prezentem w ręce (nie zabrakło zamówionej przez Młodych polskiej wódki i ptasiego mleczka) był dość zabawny- wzbudzaliśmy zainteresowanie wszystkich przechodniów. Zdecydowanie polecamy wszystkim przemieszczanie się komunikacją wodną po Stambule, wszystko jest świetnie zorganizowane, obowiązuje zwykły miejski bilet, a oszczędza się sporo czasu. Dopłynięcie z Besiktas do Üsküdar zajęło nam jedyne 8 minut, a dookoła mostem mogłoby trwać nawet dwie godziny w godzinach szczytu.

Widok na Bosfor od strony europejskiej

W drodze na ślub

Śluby cywilne odbywają się w specjalnie do tego przeznaczonych eleganckich pawilonach. Okazuje się, że jest to cały ślubny przemysł i to na masową skalę! Na naszej auli odbywał się ślub za ślubem, co 10 minut zapraszano kolejną parę i kolejnych gości. Dookoła auli przypominającej teatr kłębił się tłum gości -naszych? cudzych? Te pytania nie dawały nam spokoju, szczególnie, że znaliśmy jedynie Młodą i jej rodziców, których nigdzie nie było widać. Nie chcąc stać bezczynnie na korytarzu weszliśmy na salę i zupełnie przypadkowo wzięliśmy udział również w ślubie nieznanej sobie pary ;) Nasi byli następni. Goście rozsiedli się wygodnie w miękkich fotelach z widokiem na ozdobny stół, za którym stał prawdziwy tron. Do stołu przystąpiło dwóch świadków- mężczyzn, a potem pojawił się też ubrany w tradycyjny strój urzędnik. Cała ceremonia trwała około 7 minut, odbywała się na siedząco, Młodej Parze zadano po dwa pytania, podpisali i oto stali się mężem i żoną. Sekundę po tym wystrojona obsługa skierowała nas do bramki nr 2, za którą stała ścianka z najbardziej popularnymi widoczkami ze Stambułu. Nie tracąc cennego czasu wprowadzili na nasze miejsca kolejny ślub. Tempo, organizacja i masowość tego wszystkiego była zaskakująca. Ekspres! Przez kolejną godzinę do Młodych podchodzili kolejni goście, żeby złożyć życzenia i zrobić sobie z nimi zdjęcie. Odchodząc od nich od razu otrzymywali gotowe wywołane foty (oczywiście po uiszczeniu opłaty) i drobną pamiątkę od Młodej Pary (mała klatka z sztucznymi ptaszkami, imionami młodych i ich datą). Ciekawą sprawą jest forma prezentu -nikt nie przyniósł rzeczy materialnych ani kwiatów,  a jedynie pieniądze, które przypinano szpilkami do specjalnych szarf, jakie narzucono na nowożeńców. Już po przejściu części gości stuła Młodego wyglądała imponująco :)

Ślubna aula Uskudar
Nasza Para Młoda w momencie ceremonii ślubnej
Ścianka do składania życzeń i pamiątkowych zdjęć

Największym zaskoczeniem było dla nas to, że po ceremonii w urzędzie (skończyliśmy przed 15) goście rozjechali się do domów, żeby spotkać się ponownie wieczorem o 20 w restauracji. Gdyby nie przyjaciółki Tugby nie wiedzielibyśmy, co z sobą zrobić, szczególnie, że byliśmy ubrani na wesele, a z nieba lał się żar! Na szczęście, dziewczyny zorganizowały nam bardzo przyjemnie czas, pokazały okolicę, w której mieszkają i zabrały do swojej ulubionej restauracji, gdzie po dobrym obiedzie oddawaliśmy się tureckiemu sportowi narodowemu, jakim jest wróżenie z fusów tureckiej kawy. Przypadkowo odkryłam w sobie nowy talent i byłam gorąco zachęcana przez Turczynki do rozpoczęcia tego typu działalności w Polsce...

Wesele było zaskakujące w kilku aspektach. Po pierwsze, jedna wielka sala była wynajmowana przez kilka par młodych na raz. Zdziwiliśmy się, kiedy na pierwszy taniec na parkiecie wyłoniło się aż pięć panien młodych! Myślę, że u nas by to nie przeszło, bo nie lubimy konkurencji, do której w tak zatłoczonym mieście dziewczyny są po prostu przyzwyczajone. Z drugiej strony, plusem takiej sytuacji są aspekty finansowe- sala i muzyka na żywo są opłacane przez wszystkich, a nie przez jedną parę oraz to, że parkiet jest non stop pełny, ktoś zawsze się bawi. Zdecydowanie różnimy się, jeśli chodzi o styl tańczenia. Turcy tańczą mało za ręce, ale za to trzymają je w większości w górze podkreślając tym emocjonalne podejście do słów piosenek. Większość osób znała teksty i śpiewała razem z zespołem szczerze przeżywając muzykę. Sam klimat był czymś pomiędzy muzyką grecką, a arabską, podczas wolnych utworów dało nam się we znaki dłużące zawodzenie wokalistów, ale za to szybkie kawałki porywały energicznością i fajnym, niespotykanym u nas rytmem. Śmiałam się strasznie, kiedy przez chwilę siedzieliśmy przy stole i znajomi naszej Młodej Pary nie mieli oporów, żeby wyciągać nas za ręce na parkiet (szczególnie, jak jakiś kolega wyciągał Roberta!). Bliskość między facetami, trzymanie się za ręce, całowanie, obejmowanie jest zupełnie inaczej postrzegane, niż u nas. ;) Jedną z egzotycznych atrakcji imprezy był pokaz tańca brzucha, który wykonała pani w stroju przypominającym bardziej rozebraną odmianę sukni ślubnej. Około północy Młodzi oświadczyli wszystkim beztrosko, że uciekają, bo zaraz z rana wyruszają w podróż do gorących źródeł gdzieś w głąb Turcji, więc kto chce może jeszcze zostać, a kto ma ochotę może też już jechać. Ot, szczerze i bez spinania się zakończyli swoje wesele. 

Pierwszy taniec kilku młodych par
Pokaz tańca brzucha na weselu

Tureckie wesela w dużej mierze przypominają nasze- obawiałam się co do stroju, ale kreacje weselne (mimo, że 90% osób było Muzułmanami) były dokładnie takie, jak u nas, swobodne, strojne. Panny młode marzą o białej sukni, jak w kulturze Zachodu, ale niektóre z nich łączą je z czepcami zakrywającymi włosy, w zależności od tego, jak konserwatywna jest to rodzina. Część tradycji jest typowo wschodnia (malowanie dłoni henną, taniec brzucha, anyżkowy alkohol). Muszę podkreślić, że na każdym kroku traktowani byliśmy, jak goście honorowi. Rodzina Młodej i znajomi przyjęli nas fantastycznie, dziękowali wielokrotnie, że przyjechaliśmy, co było bardzo miłe. Rewelacyjne doświadczenie. 


Komentarze