SANTO DOMINGO: klimat stolicy

Santo Domingo ma kilka powodów do dumy: może się poszczycić mianem pierwszego miasta obu Ameryk, które założyli biali, założycielem, którym był sam Bartolomeo Kolumb, a dzisiaj największą populacją spośród karaibskich miast i (aż?) trzema liniami metra... 
Jaka jest tak naprawdę stolica Dominikany? 



W Santo Domingo spędziliśmy zaledwie dwa dni, więc moje wrażenia i odczucia są subiektywne. Nie widzieliśmy wszystkiego, bo przemieszczaliśmy się głównie po najstarszej dzielnicy, zabytkowej Zona Colonial (została w całości wpisana na listę światowego dziedzictwa  UNESCO), od której miasto wzięło swój początek. W przewodnikach i na internecie przeczytałam wiele ciekawych rzeczy, więc spodziewałam się miejsca o wyjątkowym klimacie, usłanego zabytkami sięgającymi czasów Kolumbów, brzmiącego karaibską muzyką, pachnącego cygarami... O tym, co zobaczyliśmy i czego doświadczyliśmy już za moment.

Odświeżone zabudowania Zona Colonial

Santo Domingo zostało początkowo ochrzczone mianem Nowa Izabela, na cześć królowej hiszpańskiej Izabeli Kastylijskiej, która była fundatorką wyprawy Kolumba, ale już kilka lat później nazwę zmieniono na Santo Domingo odnosząc się do Św. Dominika, który pochodził z Hiszpanii i był szczególnie "modny" w czasach Inkwizycji, a więc na początku istnienia miasta. Katolicyzm miał i wciąż ma ogromny wpływ na Dominikańczyków, najważniejsze ulice i place noszą imiona świętych i wyjątkowych postaci związanych pośrednio i bezpośrednio z kościołem katolickim, wiara jest żywa i zdaje się, że żarliwa, o ile nie jest to tylko powierzchowność związana z latynoską energią i sposobem bycia. Papież Jan Paweł II jest szczególnie bliski ich sercu, co mogliśmy poczuć wielokrotnie, kiedy byliśmy pytani o pochodzenie -za każdym razem odnoszono się do nas serdecznie, mimo aktualnego problemu, z jakim Dominikana boryka się w sprawie znanego wszystkim arcybiskupa.

Ulica nosząca imię hiszpańskiej królowej

Wracając do zwiedzania, Santo Domingo jest przede wszystkim bardzo zatłoczonym i zakorkowanym miejscem. Przejazd przez centrum wiąże się o każdej porze dnia ze staniem w sznurach przeciskających się aut i motorów. Jeżeli nocleg mamy w zabytkowym centrum, to najlepiej odstawić samochód na płatny parking (parkowanie na ulicy grozi zniszczeniem, nam ktoś uderzył w przód...) i zwiedzać pieszo. Zona Colonial jest niewielka, więc nie ma potrzeby używania komunikacji miejskiej. Głównym punktem miasta jest Katedra Santa Maria La Menor, najstarszy budynek sakralny Ameryk (stąd czasem nazywana jest Pierwszą Katedrą Ameryki). Podobno początkowo w niej przechowywano szczątki Kolumba. Poza samą Katedrą warto obejść przylegający do niej plac, na którym dniem i nocą kwitnie życie. Spotyka się tam wielu Dominikańczyków, ale też turystów; ludzie siedzą na licznych ławeczkach, rozmawiają, handlują, malują. Nad placem króluje pomnik Kolumba.


Katedra
Widok na katedrę

Bardzo ciekawym przeżyciem (szczególnie dla facetów) była wizyta w fabryce cygar, gdzie można zapoznać się z całą historią, sposobem wyrabiania, rodzajami cygar, zapalić podsuwane przez sprzedawców gratisy, ale przede wszystkim zobaczyć na żywo, jak cygaro jest skręcane w tradycyjny sposób. Osobiście nie palę, ale pykanie dominikańskiego cygara w tamtejszym klimacie miało w sobie sporo uroku! Z drugiej strony, dziewczyny palące na ulicy cygaro budziły zdziwienie i zaciekawienie mieszkańców.


Wytwórnia cygar, którą odwiedziliśmy
Wyrabianie cygara w praktyce

Największym i najbardziej popularnym placem Santo Domingo jest Plac Hiszpański, przy którym stoi pięknie utrzymany Alcazar de Colon. W sumie to zamek jest jedną z najbardziej okazałych budowli Zona Colonial. Spacerując dookoła miałam nadzieję na piękny widok zza ciągnących się obok murów obronnych, ale niestety nie byłam zachwycona. Nieopodal znajduje się port, który zasłania swoimi zabudowaniami i kominami wyjście na morze. Przy Placu Hiszpańskim znajduje się ciąg całkiem interesujących zabytkowych kamienic, pod którymi można przysiąść w jednej z licznych restauracji i kawiarni (drogo...). Przy jednej z ulic biegnących od Placu znajdują się muzea i Panteon Narodowy, który odwiedziliśmy, ale de facto nie o tym chciałam pisać. O tego typu miejscach więcej rzetelnych informacji znajdzie się w przewodnikach... Miało być o klimacie panującym w mieście...


Pod Alcazar de Colon
Ulice Santo Domingo są cały czas zatłoczone. Ludzie przesiadują na ławeczkach całymi dniami, każdy handluje czym się da albo maluje obrazy, których niesamowite kolory rozweselają szare i brudne mury kamienic. Śmialiśmy się, że co druga osoba jest tam artystą, bo ciężko znaleźć kawał muru, który nie stawałby się za dnia galerią. Niesamowitym widokiem są także panowie grający na ławce w szachy albo domino, zawsze otoczeni gromadą gapiów. Wydaje się, że nikt nie martwi się uciekającym czasem! Nie mogliśmy oderwać oczu od grup uczniów ubranych w schludne mundurki, czy kobiet przenoszących całe kosze zakupów na głowie, kołysząc się przy tym nonszalancko. Ludzie są kolorowi, ciekawi, inni niż my...

Jeden z wielu lokalnych artystów

Dzieci po szkole

Samo miasto jest przygnębiająco obskurne: brudne, obdarte, w wielu miejscach zaniedbane. Śmieci walają się wszędzie, nawet w turystycznych miejscach (nie są to jakieś tragiczne ilości, ale są...). Część zabytkowych zabudowań jest zadbanych i odświeżonych, ale niestety stanowią mniejszość. Nad ulicami wiszą grube pęki kabli, w których już chyba nikt się nie łapie, ale do tego widoku jesteśmy już chyba przyzwyczajeni, bo to samo widzi się we wszystkich krajach trzeciego świata. Zabytkowe auto, które wrzuciłam na samej górze tego postu nie jest czymś powszechnym- w Santo Domingo nie zobaczymy tego, co jest wizytówką Hawany, sfotografowany egzemplarz był jedynym, jaki udało nam się spotkać i służył do sesji ślubnej pewnej dominikańskiej pary. Co jeszcze? Wieczorem wesoły gwar uliczek zmienia się w dość ponurą atmosferę. Wszystkie budynki zaopatrzone są w ordynarne metalowe rolety, brudne i wyspejowane, co sprawia wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie. Poza tym, poza głównymi placami na zewnątrz pozostaje już tylko lokalna czarna młodzież, zaczepiająca przechodniów, narzucająca się -w nocy nie czuliśmy się tam bezpiecznie. Pomijając propozycje sprzedaży wszelkiego rodzaju narkotyków, baliśmy się po prostu, że zostaniemy okradzeni. Z pozytywnych rzeczy, mieliśmy okazję zjeść jedną z najlepszych kolacji całych wakacji (moja dorada z juką była fenomenalna!), skosztowaliśmy kuchni lokalnej, a nie międzynarodowej, której wszędzie pełno i którą raczy się turystów.


Bezpańskie psy wylegujące się na Placu Hiszpańskim

Jedna z wielu kamienic Zona Colonial

I jeszcze jedna

Podsumowując, zwiedzając Dominikanę nie można pominąć Santo Domingo, bo nie zobaczy się najważniejszych historycznie miejsc, które stanowią podwaliny ich tożsamości i kultury. Warto zapalić cygaro, porozmawiać z przechodniami, którzy sami zagadują obcokrajowców, zjeść śniadanie w kafeterii z widokiem na straganiarskie sklepiki, kupić zapas mama-huany, przejść tą samą uliczką, którą przechadzał się Kolumb. Poczuć specyficzny klimat stolicy, która na dłuższą metę męczy. Jak każda stolica ;)

Ciekawe zestawienie w jednym ze sklepików

Santo Domingo - krótkie subiektywne podsumowanie:

Ceny: nocleg w hoteliku w Zona Colonial 90 zł na osobę; śniadanie w stylu amerykańskim ok. 15 zł; dorada z juką ok. 30 zł; cygara -przeróżne ceny w zależności od marki, zakupionej ilości i miejsca, przykładowo 1 Cohiba 3-4 USD; Mama-huana zestaw do samodzielnego przygotowania w domu ok. 12 zł; wstęp do Katedry i do Panteonu darmowy.
Na co warto zwrócić uwagę:
-wszystkie pamiątki/ gadżety produkowane są w stolicy, więc to tutaj można je kupić najtaniej
-nie jest łatwo odnaleźć hotel/hostel w labiryncie uliczek- ruch jest tak duży i jeździ się tak niebezpiecznie, że lepiej zapłacić kilka dolarów za poprowadzenie we wskazane miejsce- my jechaliśmy za motorem
-podobno zdarzają się liczne kradzieże, lepiej na siebie uważać wieczorami -jako, że populacja Dominikany jest w 90% czarna, to turyści bardzo się wyróżniają
-można zapłacić lokalnemu przewodnikowi, który oprowadzi po mieście -stoją na głównych ulicach Zona Colonial, nie ma problemu z ich odszukaniem, jeden zagadywał nawet po polsku;)
Czas potrzebny do zwiedzenia miasta: 2 dni.

Komentarze

  1. Dziękuję za odpowiedzi na pytania wysłane mailem! Ciekawe i wartościowe informacje z bloga przydają się już przy planowaniu ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz