JAPONIA: Czy Kioto jest najpiękniejszym miastem świata?

Na krótko przed naszym wyjazdem do Japonii usłyszałam o rankingu, w którym ogłoszono, że Kioto zostało wybrane najpiękniejszym miastem świata 2014. News bardzo mnie ucieszył. Zwiedzić najpiękniejsze miasto podczas podróży poślubnej? Brzmiało, jak bajka! Rzeczywistość okazała się nieco inna, Kioto to bajka, która została nieco podkoloryzowana... 

Bajkowa część Kioto

Do Kioto przyjechaliśmy z Tokio Shinkansenem Hikari, który pokonał dzielące miasta 450 kilometrów w 2 godziny 47 minut. Połączenia są fantastyczne, pociągi kursują co kilkanaście minut, więc nie ma żadnego problemu z dostaniem się do dawnej stolicy Japonii. Stojąc na głównej stacji Kioto rozejrzeliśmy się dookoła i postanowiliśmy przebyć niecałe 3 kilometry do hotelu pieszo, żeby zobaczyć przy okazji kawałek miasta. Co ciekawe, jeśli chodzi o noclegi, to wybór był mały, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy po tak turystycznym miejscu. Wszystkie miejsca były albo strasznie drogie albo zupełnie nieciekawe -poniżej poszukiwanego przez nas standardu. W końcu zdecydowaliśmy się na średniej klasy hotel usytuowany nieco na uboczu, ale oferujący prawdziwie japoński klimat (można było wybrać pokój z posłaniami w stylu japońskim zamiast łóżek!). 

Hotelowe kimono

Miasta nie da się ocenić jednoznacznie. Jak większość miast w Japonii (poza kilkoma wyjątkami) współczesne zabudowania są szare, bure, smutne, nieciekawe... Podzieliłabym Kioto na dwie zupełnie odmienne części: nową, która kompletnie nie zachwyca i starą, w której znaleźliśmy przepiękne świątynie, malownicze uliczki z tradycyjnymi wyrobami, kolorowe klasztory. Nowa część jest tak nieciekawa, że idąc od dworca w stronę hotelu zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że tak brzydkie miasto zdobyło tytuł najpiękniejszego...

Spacer po nowej części miasta

Spacer po zabytkowej części przyniósł dużo lepsze wrażenia. W ogóle, polecamy piesze zwiedzanie, z pominięciem komunikacji miejskiej -między ciekawymi punktami nie ma sensu przemieszczać się autobusami, bo jedne świątynie przechodzą w drugie, kolejne ulice odkrywają przed nami coraz ciekawsze miejsca i widoki, spotykani ludzie zaskakują tradycyjnym ubiorem. Nie zobaczymy tego dojeżdżając wszędzie komunikacją miejską. Kioto było stolicą Japonii przez około 1000 lat (po Nara i Nagaoka, sama nazwa znaczy po prostu stolica), co zdecydowanie widać w tej części miasta usianej zabytkami z okresu jego świetności. Ciekawe jest to, że zbudowano je na planie prostokąta, z zamysłem wyznaczając wszystkie ulice i uliczki, nie pozostawiając nic przypadkowi. Plan Kioto to układające się idealnie pionowe i poziome linie. 

Ulice ancient city

Nigdy nie stawiamy sobie za cel zwiedzenie każdego zabytku, który oferuje dane miejsce. Wolimy spacerować swobodnie, chłonąc panujący tam klimat, obserwując mieszkańców, kosztując lokalnej kuchni. W Kioto zobaczyliśmy wiele przemieszczając się na północ wzdłuż ulicy Higashi Oji: świątynię Myohoin (znajduje się nieco na uboczu, wokół panuje zupełny spokój), wspaniały kompleks Kiyomizu oferujący widok na nową część miasta i otaczające go wzgórza, z pięknie odrestaurowanymi zabudowaniami w kolorze soczystej pomarańczy, złoty posąg Buddy wyglądający zza zieleni, kilka pomniejszych świątyń, których nazw nawet nie poznaliśmy. 

Kolory kompleksu Kiyomizu
Brama Myohoin
Uliczki snujące się między odrestaurowanymi drewnianymi domostwami zatłoczone są turystami, ale nie tylko - między nami przechadzali się Japończycy i Japonki ubrane w odświętne kolorowe kimona. Nigdzie w Japonii nie widzieliśmy tylu osób ubranych w ten tradycyjny strój. Coś pięknego! Ludzie ci byli jakby dopełnieniem obrazu przedstawiającego japońską kulturę i tradycję. 

Panie w tradycyjnych strojach

Poza imponującymi zabytkami Kioto pozostanie w mojej głowie skojarzone z dwoma ciekawymi doświadczeniami kulinarnymi. Po pierwsze, skusiliśmy się na lody o smaku zielonej herbaty (to nie tylko posmak- człowiek czuje się, jakby naprawdę jadł herbatę!), które były zawodem. Nie przypadły nam do gustu i mieliśmy problem ze skończeniem jednej porcji. Po drugie, na głównej stacji kolejowej znaleźliśmy najlepszą knajpkę z train sushi w całej Japonii (rodzaj restauracji, w której ściągamy z jeżdżącej taśmy talerzyk, który nam się podoba).  Wielkim plusem było to, że wszystkie talerzyki były w jednej cenie, dzięki czemu mogliśmy podliczyć swój rachunek (w innych miejscach system był bardziej skomplikowany i w dodatku brakowało opisów w j. angielskim). Jedzenie było wyśmienite! Od tej pory w każdym mieście staraliśmy się znaleźć podobne miejsce, ale żadne nie dorównywało temu z Kioto.

Fenomenalne train sushi na dworcu głównym

Lody o smaku zielonej herbaty -ciekawe, ale...

Podsumowując, dawna stolica ma wiele urokliwych zakątków i pozwala turyście na zbliżenie się do japońskiej kultury i tradycji, ale na pewno nie jest najpiękniejsza na świecie. Zdecydowanie jest to miejsce warte odwiedzenia, ale nas nie powaliło na kolana.


Kioto - krótkie subiektywne podsumowanie:

Ceny: średniej klasy nocleg kosztował 140 zł na osobę, wspaniałe train sushi 5 zł za talerzyk (na stacji kolejowej), lody o smaku zielonej herbaty 4 zł
Na co warto zwrócić uwagę: miasto można zwiedzić piechotą; nowa część nie jest warta zwiedzania, polecam rezerwację noclegu blisko części zabytkowej, żeby można było spacerować, spacer z dworca to około 2,5 km do pierwszych świątyń; w hotelach (i w ich częściach wspólnych, jak jadalnia, lobby) można chodzić ubranym w kimono przypominające szlafrok- fajne doświadczenie :)
Czas potrzebny do zwiedzenia miasta: 2-3 dni

Komentarze