Tydzień z naszej wyprawy spędziliśmy gdzieś w sercu Filipin na małej łupince szczycącej się najpiękniejszymi plażami Azji. Kryształowa woda, biały, czysty piasek i wspaniałe widoki pozwoliły nam odpocząć i zapomnieć o Bożym świecie. Zdecydowanie polecam...
Żeby dostać się do raju, trzeba nieco się natrudzić. Lotniska są do wyboru dwa: albo decydujemy się na przylot na Kalibo, czyli bardzo małe lotnisko na przeciwległym do Boracay krańcu wyspy Panay, które jest w stanie przyjmować standardowe samoloty albo wybieramy wersję hardcore'ową, czyli lądowanie na mikroskopijnym lotnisku Caticlan, którego pas startowy jest w stanie przyjąć tylko małe samoloty, takie ze śmigiełkiem ;) Plusem tego drugiego jest to, że znajduje się po tej stronie Panay, przy której leży Boracay. Mimo mojego lęku przed lataniem zdecydowałam, że wszystko mi jedno, ale to czynnik ekonomiczny plus rozkład lotów zdecydował, że przylecieliśmy do Kalibo. Loty do Caticlan są droższe, a poza tym lotnisko jest czynne tylko do południa, nie ma lotów popołudniowych, co nam nie pasowało. Czytałam, że w przeciągu roku-dwóch sytuacja Caticlan ma się zmienić, bo planowana jest rozbudowa pasa startowego, co umożliwi lądowanie normalnym, najbardziej popularnym rodzajom samolotów.
![]() |
Gdzie leży Boracay? |
Kiedy przylecieliśmy do Kalibo dziękowałam Bogu, że padło na to lotnisko. Jego standard pozostawiał wiele do życzenia, więc trudno mi wyobrazić sobie, jak wygląda Caticlan... Na Kalibo wszystko jest w wersji mini: jest to po prostu mały hangar. Samo lotnisko leży około 2 godzin jazdy od portu, z którego można przeprawić się na Boracay, więc po locie czekała nas dalsza daleka droga... Jako, że lądowaliśmy grubo po 22 miałam obawy co do przebiegu podróży, ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. W kilka sekund po wyjściu zostaliśmy "zaopiekowani" przez lokalnych touroperatorów, którzy oferują bilety łączone, czyli przejazd przez Palay vanem lub prywatną taksówką plus przeprawa łodzią motorową na Boracay. Taksówka jest oczywiście droższa, ale nie trzeba czekać. Jeśli wybiera się przejazd vanem, trzeba poczekać, aż zbierze się komplet pasażerów (My wybraliśmy tą opcję. Jej koszt to około 40-50 zł na osobę.) Nocna droga przez Panay była dość męcząca: szosa jest kręta i stroma, bo wyspa jest górzysta, więc nie można rozwinąć zbyt dużej prędkości. Nasz kierowca co jakiś czas zapobiegawczo dotykał wiszącego na lusterku krzyżyka... O religijności Filipińczyków napiszę nieco później. W jettyport Caticlan musieliśmy opłacić dwie rzeczy: terminal fee i governmental fee. Z tego co pamiętam całość wyniosła 17 zł na osobę. Kolejnym etapem naszej podróży była przeprawa łodzią motorową przez wąski przesmyk, który oddziela Boracay od Panay, która była dość emocjonująca. Była północ, a my byliśmy gdzieś na końcu świata w pędzącej w poprzek fal motorówce, która wiozła nas i tonę naszych bagaży na wysepkę, która na mapach wygląda jak łupinka orzecha. Coś pięknego!
Kilka słów o samym Boracay: wyspa ma kształt przypominający kość, jej wymiary są bardzo skromne, co stanowi jej atut: zaledwie 7 km długości i 1,5 km szerokości w najwęższej części. Po jej zachodniej stronie mieści się najwspanialsza plaża, na jakiej kiedykolwiek byliśmy, słynna White Beach, która uzyskała tytuł najpiękniejszej plaży Azji w 2015 roku, na wschodniej stronie mamy plażę Bulabog, która z racji występujących tu wiatrów nadaje się idealnie do uprawiania wszystkich sportów wodnych (nie należy przez to do najpiękniejszych, bo nawiewa na nią mnóstwo morskich śmieci), na północy można wypocząć na pięknej i przede wszystkim mniej komercyjnej Puka Beach. Poza tymi plażami, na Boracay znajdziemy przepiękne klify, jaskinie, groty. Widoki zapierają dech w piersi, każdy znajdzie to, co najbardziej w plażowaniu mu odpowiada. Wielkim atutem tutejszych plaż jest czystość piasku i wody. Woda jest zupełnie przeźroczysta, kryształowa, cały czas widać dno, a piasek w większości miejsc bialuteńki lub żółtawy.
![]() |
Mapka Boracay: plaże, plaże, plaże |
![]() |
Piękno przyrody |
Kilka słów o samym Boracay: wyspa ma kształt przypominający kość, jej wymiary są bardzo skromne, co stanowi jej atut: zaledwie 7 km długości i 1,5 km szerokości w najwęższej części. Po jej zachodniej stronie mieści się najwspanialsza plaża, na jakiej kiedykolwiek byliśmy, słynna White Beach, która uzyskała tytuł najpiękniejszej plaży Azji w 2015 roku, na wschodniej stronie mamy plażę Bulabog, która z racji występujących tu wiatrów nadaje się idealnie do uprawiania wszystkich sportów wodnych (nie należy przez to do najpiękniejszych, bo nawiewa na nią mnóstwo morskich śmieci), na północy można wypocząć na pięknej i przede wszystkim mniej komercyjnej Puka Beach. Poza tymi plażami, na Boracay znajdziemy przepiękne klify, jaskinie, groty. Widoki zapierają dech w piersi, każdy znajdzie to, co najbardziej w plażowaniu mu odpowiada. Wielkim atutem tutejszych plaż jest czystość piasku i wody. Woda jest zupełnie przeźroczysta, kryształowa, cały czas widać dno, a piasek w większości miejsc bialuteńki lub żółtawy.
Główną atrakcją Boracay jest wspomniana już White Beach i zachody słońca, na które czekają na plaży setki turystów i miejscowych. W ciągu dnia nie pojawia się aż tyle osób, co o zachodzie słońca! W grudniu słońce zachodziło już po 17, więc od tej godziny na plażę ściągały tłumy, które zostawały później w ciągnących się wzdłuż knajpek i pubów. Ich wybór jest naprawdę ogromny, a jedzenie pyszne. Oczywiście, najlepiej w celować w miejsca, które serwują świeże owoce morza przyrządzane na grillu, choć nie należą do tanich. Spodziewaliśmy się znacznie niższych cen, a było tak sobie (średnio danie z rybą kosztowało 40-60 zł, więc sporo jak na tak biedny kraj). Na Boracay kosztowaliśmy po raz pierwszy bardzo smacznej ryby lapu-lapu. :)
![]() |
Słynny zachód słońca na Boracay |
![]() |
Nasz katamaran |
![]() |
Lapu-lapu z grilla |
Poza zachodem słońca, głównymi atrakcjami na Boracay są wszelkiego rodzaju sporty wodne, przejażdżki łodziami, katamaranami, żaglówkami. My zdecydowaliśmy się na island hopping, czyli kilkugodzinną wyprawę katamaranem po okolicznych, jeszcze mniejszych wysepkach, połączoną ze snorklingiem. Cenę takiej wycieczki trzeba negocjować z naganiaczami, którzy krążą całymi dniami po White Beach. My płaciliśmy około 100 zł na osobę, ale większość tej kwoty przeznaczona została na zakup jedzenia i napojów dla nas. Całkiem dobry deal. Oczywiście wszystko dzieje się na gębę, naganiacze znikają z powierzonymi im pieniędzmi, co nieco nas stresowało, ale nie ma się o co martwić. Boracay jest tak małe, że wszyscy się znają i kojarzą. Panowie przyszli po nas o umówionej porze i wyruszyliśmy! Nasza łódź była wyposażona w bambusowe pływaki, które nieco ją stabilizowały, ale momentami unosiło je bardzo wysoko i dosłownie podskakiwaliśmy ponad wodę, a kilka razy nawet lecieliśmy nad falami. Frajda sama w sobie, widoki bajeczne... Głównym punktem wycieczki była Magic Island - maleńka wysepka, na której mieszka kilka psów, kilka kur, a poza tym jest wiele atrakcji wykonanych z bambusa- przede wszystkim trampolin do skakania do wody z różnej wysokości. W oczekiwaniu na grillowaną rybkę, ryż i pięknie skrojone mango wylegiwaliśmy się w bambusowych hamakach... Raj. Jeśli chodzi o snorkling, którego próbowaliśmy później, rafy z pobliżu Boracay są naprawdę piękne. Jest dość płytko, więc można podziwiać dno z bliska. Wystarczyło wrzucić do wody trochę ryżu, żeby znaleźć się pośród setek kolorowych rybek. Nasi Filipińczycy zapytani o obecność rekinów powiedzieli beztrosko, że nie ma się czym przejmować, bo rekiny są dopiero za kolejną wyspą...
![]() |
Drzemka w hamaku na Magic Island |
![]() |
Obiad na Magic Island |
![]() |
Pływając trzeba uważać na jellyfish |
Na Boracay warto skosztować śmiesznie taniego i super mocnego rumu (72-80%!). Jedynie 10 zł za dużą butelkę lokalnego specyfiku sprawiło, że nie chciało się pić niczego innego! Najbardziej popularną marką był oczywiście Boracay Rum. Jeśli chodzi o inne alkohole, to wychodziły dość drogo, szczególnie znane międzynarodowe marki. Na wyspie nie ma problemu z zakupami, znajduje się tam kilka supermarketów i słynny D-mall, który jest centralnym punktem wyspy, miejscem spotkań i wejściem na White Beach. Mówiąc krótko, jest to pasaż pełen butików, punktów gastronomicznych, sklepów z pamiątkami i wszystkim, co może być potrzebne turystom. Nie ma problemu z bankomatami i kantorami (walutą Filipin jest filipińskie peso, PHP -skąd kojarzone z Hiszpanami peso w tej części świata w kolejnym wpisie;)).
Boracay - krótkie, subiektywne podsumowanie:
Czas, jaki powinno się spędzić na Boracay:
maxymalnie tydzień, bo wysepka jest maleńka i nie oferuje nic, poza odpoczynkiem
Ceny:
-ryba z grilla z dodatkami ok 40-50 zł, krewetki z ryżem niecałe 30 zł
-wspaniały mrożony sernik z kremem z mango 12 zł
-przejazd tuk tukiem przez całą wyspę- można wytargować za 30 zł
-rum Boracay 10 zł za butelkę
-piwo San Miguel (0,3) -zależy kto i gdzie kupował! W knajpach rozstrzał od 4-12 zł
-nocleg ok 150 zł na osobę w hotelu, zapewne można znaleźć coś tańszego
-kilkugodzinna wycieczka katamaranem na sąsiednie wyspy i snorkling (z lunchem i napojami) ok 100 zł na osobę
Na co warto zwrócić uwagę:
-termin wyjazdu -jeszcze tydzień przed naszym przylotem nad Filipinami był tajfun alert; trzeba wybrać bardzo dokładnie termin! My byliśmy w grudniu: głównie słońce, trochę chmur, ok 32 stopnie, bardzo ciepła woda w morzu
-warto zabrać ze sobą spraye na owady/komary -gryzą; na plaży widzieliśmy ostrzeżenia, że jest sezon na sandflies
-w wodzie powszechne są jellyfish, czyli meduzy- na szczęście woda jest kryształowa i widać je z daleka
-do Kalibo lata kilka przewoźników, m.in: Air Asia, Cebu Pacific, Phillipine Airlines
Komentarze
Prześlij komentarz